
- Myślę, że jako klub nie mamy czego się wstydzić. Zagraliśmy tak, jak mówiłem: otwartą piłkę, nie daliśmy się zepchnąć do obrony, pressowaliśmy przeciwnika, chcieliśmy przez cały czas wywierać presję – mówił trener Tura Bielsk Podlaski po przegranym meczu z rezerwami Jagiellonii Białystok 2:1. – Potoczyło się, jak się potoczyło. Myślę, że nie zasłużyliśmy na przegraną. Patrząc na przebieg meczu, myślę, że sprawiedliwszy byłby wynik remisowy.
Trener bielskiego klubu skomentował pierwszą i drugą część spotkania następującymi słowami:
- Mieliśmy swoje sytuacje, Jagiellonia też miała swoje. O pierwszej połowie można powiedzieć pod takim kątem: Jagiellonia próbowała więc utrzymać się przy piłce, my nastawiliśmy się agresywny pressing. Druga połowa to zdecydowanie cios za cios. Nikt nie mógł narzucić swojego stylu gry. Niestety nie udało nam się, ale myślę, że kibice którzy przyszli na mecz nie mają czego żałować – mówił trener Paweł Bierżyn.
Bielski szkoleniowiec pozytywnie ocenił postawę swoich zawodników.
– W szatni gratulowałem chłopakom, że mecz był otwarty, była walka, nikt nie odpuszczał. Nie mam nikomu niczego do zarzucenia. Te bramki (przyp. stracone) nie były jakimiś przypadkowymi, ale na pewno też nie były po jakichś składnych akcjach. Piłkarzy oceniam pozytywnie. Nikt nie odstawiał nogi, każdy chciał. Trudno komuś coś zarzucić – mówił Paweł Bierżyn.
Szymon Pęza
Jednym z kluczowych wydarzeń na boisku była kontuzja, której doznał Szymon Pęza. Nie był on w stanie kontynuować gry i już w 41. minucie opuścił murawę. Ta sytuacja wymusiła zmianę założeń taktycznych.
- Dużo się namieszało. Musieliśmy oczywiście od razu wprowadzić młodzieżowa. Musiałem zdjąć Rafała Kulikowskiego, na skrzydło przesunąć Karola Kosińskiego i wpuścić Łukasza Pawluczuka. Nie tak to miało wyglądać. Na pewno to pokrzyżowało plany taktyczne, ale czasem tak bywa. Myślę, że gdybyśmy zostali w tym wyjściowym składzie, to mogłoby być groźniej. Przy tym wcale nie mówię, że te osoby, które weszły zagrały źle. Łukasz Pawluczuk miał swoje sytuacje i moim zdaniem można było tego karnego w spornej sytuacji z 93. minuty gwizdnąć. Kacper Falkowski sobie spokojnie poradził na tej lewej obronie – mówił Paweł Bierżyn.
Na ile wypadnie bielski skrzydłowy? Na chwilę obecną można jedynie gdybać w kwestii diagnozy.
- Trudno na ten moment coś powiedzieć. Na pewno trzeba też myśleć o tym, że i Kacper Falkowski ucierpiał w pierwszym zderzeniu. Widać było, że ma nabite udo, a nie mieliśmy na ławce więcej młodzieżowców, więc i tak musiałby dograć mecz do końca – mówił Paweł Bierżyn. – Jeżeli chodzi o Szymona, to trudno coś powiedzieć na ten moment. Wychodzimy z założenia, że uderzyło kolano w kolano, czy ktoś uderzył go w kolano, dlatego jest zbite. Mądrzejsi będziemy pewnie jutro. Wstanie, zobaczy jak się czuje i pytanie: czy będzie musiał iść do lekarza czy po prostu będzie czuł, że to jest zbite. Po nocy będzie wszystko wiadomo.
Kibice kołem napędowym
Jak podaje fanowska strona w serwisie Facebook „Tur Bielsk Podlaski”, na dzisiejsze spotkanie z rezerwami Jagielloni stawiło się „dobrze ponad pół tysiąca kibiców”. Zapytany o to, czy przyjemnie się prowadzi zespół, i gra, przy takiej liczbie osób na trybunach odpowiedział:
- Zdecydowanie. Naszym celem jest właśnie to, żeby było dla kogo grać. Jeżeli przychodzi te pół tysiąca osób na mecz, to adrenalina jest większa, motywacja jest większa. Więc dążymy do tego. Naszym głównym celem jest, żeby ludzie przychodzili i oglądali lokalny futbol – atrakcyjny lokalny futbol. Tak, żeby ktoś, kto wybiera się na mecz wiedział, że nie przyszedł na Tura stojącego na własnej połowie i bijącego piłki po autach, tylko atrakcyjnego. Myślę, że dla kibica jest to dobre widowisko – mówił Paweł Bierżyn.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie