Reklama

Irena Piwowar: Franek, część III

16/09/2019 13:43

Rodzina Tomulków, była prześladowana. Niemcy mścili się na nich za polskość. Franek nie zarzucił myśli o tym, że myśli i czuje jak Polak. Ostro przeciwstawiał się germanizacji, aż w końcu został agitatorem i rzucił się w wir polityki. Brał czynny udział w plebiscytach aż w końcu staje się szpiegiem. Pragnie przyłączenia Ziemi raciborskiej do Polski.

„Mamulko, mamulko, nie je tak źle, ale jo tych gizdów Niemieckich nienawidzą, jo bych ich porozrywało jakbych jeno mógł”.

         No tak, Frankowi było ciężko, on był młody i szukał swojego miejsca w życiu, miał swoje marzenia, ot, tylko mu przeszkadzały jak on to powiadał (..) „ te zatracone Szwoby”.

Trzeba przyznać, że Franek miał stale na pieńku z policja i to nie tylko on. Nosiło go, aż się wreszcie zapisał do Związku Polaków w Niemczech (Strzecha) w Raciborzu. Franek chodził i śmiał się. Nie podobał się Niemcom, oj nie podobał. Nigdy nie okazywał lęku i zawsze mówił:

                   „ A cóż one mogom mi zrobić

                   najwyży zabijom, a Polska je mojo

                   a Racibórz no leży do Polski, tukej je serce Polski”.

To były słowa dumnego i hardego Polaka, stąd też nie lubiły go władze Niemieckie. Franek nie należał do tych pokornych. Drżało więc matczysko, bo pani Karolina zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo niebezpieczne życie wiedzie jej syn, jak bardzo balansuje na skraju przepaści. Co i raz go wzywano na policję w Raciborzu, a było też takie zdarzenie, że Franek odśpiewał przed policją powstańczą pieśń.

Powstańców nie wiążą wersalskie traktaty ni pakta bankierów tchórzy, niech warczą maszynki, zagrają armaty, lud pęta potarga, kaźń zburzy.

My Gliwic ni Zabrza prusakom nie damy i wioski obronim strzeleckie, za wolość Śląsk Górny swe życie składamy. Zwyciężym zamiary zdradzieckie.

         Wraz wyskoczyło paru Niemców, dopadli Franka, ciągnęli go i bili, a on darł się wniebogłosy „ Niech żyje Polska, jeszcze nie umarła”.

Przyglądał się temu młody chłopak z Brzeźnicy, siadł na rower i popedałował na wioskę. Z oczu kapały mu łzy, które uporczywie rozcierał po twarzy, co i raz się odwracał i krzyczał i po niemiecku i po polsku. Wpadł do wioski i prosto pognał do Tumulków.

Tumulczyno, Tumulczyno, Francika Niemcy złapali. Co …… co ty godosz. Ano juści, prawda, a on im się odgrożoł i spiewoł: „ Jeszcze Polska nie umarła” ale dostał od nich hiby i powleki go do więzienio. Kiebyście to widzieli, co tam było ludzi, a wszyscy my słyszeli, byli my tacy dumni z naszego Francika, przecam on jest nasz.

Nasz, nasz, złościła się pani Karolina, przecam oni go kiedy zatłuką. Skaranie Boskie z tym synkiem.

Ależ ona się bała, co by mu się nic nie stało.

No to i dochrapał się Franek, dostał trzy miesiące aresztu o zaostrzonym rygorze. Ba, próbowano nawet zmusić go do podpisania Volkslisty, wyśmiał się. Za to znowu otrzymał bicie i tak o chlebie i wodzie odsiedział karę. Co oni mu tam zrobili, tego nie wie nikt. Jak wyszedł, to powiedział tylko tyle:

                   „ Ślązok, mo twardy kark i nie tak prędko się go złamie

                   byle jaki Szwob, mu nie da rady” . 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iBielsk.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do