Reklama

Irena Piwowar: Sen o moim spotkaniu z Panem Bogiem!

30/09/2019 09:34

Kiedy to było? Nie wiem, ale na pewno bardzo dawno. Idę droga wijącą się w górę. Po obu stronach drogi mam las. W trawie widać leśne kwiaty: konwalie, macierzanki, dziewanna. No tak, mamy przecież maj, miesiąc Maryi, mój miesiąc, przecież urodziłam się w tym miesiącu. Zapachy, muzyka leśna, kręci mi się w głowie. Plecak ciąży na plecach, ciągnie w dół. Jakiś drobny leśny ptaszek, wabi swoim śpiewem: tirli, tirli, usiądź odpocznij , cirli, cir, cir. Nie, nie mogę, jeszcze nie teraz.

I oto jestem. Wyszłam na górę, zatrzymałam się na łące, nawet nie wiem w jakim miejscu się zatrzymałam. Tu sobie odpocznę. Zjem śniadanie, a potem pójdę dalej do schroniska. Przyjechałam w Góry Świętokrzyskie bo tu umówiłam się z moimi przyjaciółmi, z którymi nie widziałam się od wielu, wielu lat.

Wyjęłam koc, rozłożyłam go, usiadłam i zabrałam się za z lekka przesuszone kanapki, popijając ciepławą wodą. Posprzątałam po skromnym posiłku i postanowiłam, że prześpię się z pól godzinki. Jest dopiero 11 pomyślałam spojrzawszy na zegarek. Zupełnie inny świat. Nie ma telefonów, wyjącego radia sąsiadów, uporczywego huku samochodów wdzierającego się w mózg. Jestem tylko ja i mama, ukochana mama przyroda. Z tą myślą odpłynęłam gdzieś daleko.

Znów widzę łąkę, na niej cudowną świetlistą postać mężczyzny, otoczoną rojem dziwacznych stworzeń, podeszłam do nich

- szczęść boże, pochwaliłam Boga

- szczęść boże, odparł mężczyzna

- z czym przychodzisz do mnie? Spytał i rzucił okiem na moje dłonie.

Nie mam nic odparłam zdziwiona.

- Masz, masz, tylko nic nie rozumiesz.

- Masz i dobro i zło.

Mówił jakoś tak dziwnie, zdaję się, że moim językiem ale tak jakby nie moim, bo nic z tego nie rozumiałam. W głowie mi się mąciło i w gardle mi zaschło. Nie wiedziałam co mam mu właściwie odpowiedzieć. Nagle postać zaczęła się ode mnie oddalać, a z nią te dziwne stworzenia. Szarpnęło moim ciałem raz i drugi, otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam, że dalej siedzę na swoim kocu. Obok mnie plecak i butelka z wodą. Zrozumiałam, że to sen ….. (..) ale z dala słyszałam głos w powietrzu ….. (..) pamiętaj dobro i zło. Cóż to ma znaczyć? Spojrzałam na zegarek. O, już południe! Przespałam całą godzinę. Zerwałam się, poczułam przypływ sił. Zarzuciłam plecak na plecy i ruszyłam w dalszą drogę. Z daleka zobaczyłam schronisko. Powoli docierałam do celu.

Radości ze spotkania z przyjaciółmi nie było końca. Przesiedzieliśmy w tych stronach pięć dni nadrabiając czas, kiedy nie widzieliśmy się.

Zapomniałam o dziwnym śnie, dopiero kiedy zmarł mój sąsiad staruszek, przypomniały mi się słowa mężczyzny ze snu: „Z czym do mnie przychodzisz”, „Masz i dobro i zło”.

Myślałam, myślałam i wreszcie zrozumiałam co chciał mi powiedzieć ten mężczyzna. Moja podświadomość przypomniała mi, że jednak gdzieś istnieje jakaś wyższość do której zanosimy swoje dobro i zło. Nagle przyszło olśnienie. Tak, tak, ja rozmawiałam z samym Panem Bogiem. Winnam mu zanieść dobre czyny, a to co złe winnam naprawić. Skąd się to u mnie wzięło? Zachodziłam w głowę! Sięgnęłam w głąb mojej pamięci i zrozumiałam…..(..) przecież to oczywiste: za dobroć nagroda, a to co złe….? I tu się zawstydziłam, bo ja też mam na sumieniu grzeszki, z którymi ciężko żyć, oj jak ciężko.

Pomyślałam, cóżby to było gdyby człowiek nie miał sumienia? Nie, ja bym nie chciała taka być. Tak, to sam Pan Bóg przypomniał mi o swoim istnieniu. Proroczy sen, oj proroczy. Chyba trzeba mi będzie zmienić coś w swoim postępowaniu, ale o tym moi czytelnicy napiszę wam kiedy indziej.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iBielsk.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do