Reklama

Przedział niespodzianek...

Witam ponownie! Dziś opowiadanie o tym, jak różni są ludzie, których codziennie spotykamy na swojej drodze. Osobiście lubię czasem porozmawiać z przypadkowo spotkanymi ludźmi na przystanku, w kolejce, w autobusie, w pociągu. A wy?

 

 

PRZEDZIAŁ NIESPODZIANEK

 

Za­powiadał się niez­wykle nud­ny dzień. Kil­ka­set ki­lometrów do prze­bycia po­ciągiem było niez­byt miłą per­spek­tywą. No, ale cza­sem trze­ba. Pun­ktual­nie o piątej ra­no usa­dowiłem się w pus­tym przedziale i wciąż zas­pa­ny, oparłem głowę o fo­tel, by trochę jeszcze pos­pać. Pociąg powoli ruszył zostawiając za sobą perony.

Oczy zaczęły mi się kleić. Po chwi­li jed­nak drzwi od przedziału szczęknęły i do środ­ka wśliznęła się ko­bieta w oko­licach trzydzies­tki. Kil­ka mi­nut sie­działa cicho i pop­ra­wiała ma­kijaż. Po­tem ku mo­jemu zdzi­wieniu zaczęła mówić. Zaczęła od py­tania czy jadę do tej sa­mej miej­sco­wości co ona. Po­tem przeszła do narze­kania na Pol­skie Ko­leje Państwowe, by skończyć na opo­wiada­niu his­to­rii swo­jego życia. Lubię rozmawiać, ale o tej porze trajkot owej kobiety przyprawiał mnie o ból głowy. Nie jechała jed­nak da­leko, więc na szczęście nie mu­siałem słuchać te­go długo. Gdy wy­siadła ucie­szyłem się, że na­reszcie so­bie pośpię. Mo­je nadzieje były jed­nak bardzo złud­ne. Już na następnej stac­ji do przedziału w którym podróżowałem wsunął się po­woli star­szy mężczyz­na. Był niemal całko­wicie łysy. Tyl­ko po bo­kach miał niez­naczne kępki si­wych włosów. Na oko miał ponad osiemdziesiąt lat. Wyjął ter­mos i po­ciągnął kil­ka so­lid­nych łyków płynu, który z grub­sza przy­pomi­nał her­batę, tyl­ko nie pa­rował i po­wodo­wał na twarzy sta­ruszka de­likat­ne gry­masy pod­czas przełyka­nia. Po chwi­li dziadek jak i pop­rzed­niczka zacze­pił mnie py­taniem dokąd zmie­rzam. Gdy od­po­wie­działem, zaczął opo­wiadać o swoich podróżach za młodych lat. Je­go opo­wieści były ciekaw­sze niż tam­tej ko­biety, choćby dla­tego, że częściowo za­haczały o cza­sy dru­giej woj­ny świato­wej. Słuchałem staruszka ze sporym zainteresowaniem. Mężczyz­na jechał do­syć długo, w końcu jed­nak i on wy­siadł. Następna godzi­na była spo­koj­na, zacząłem pogrążać się w błogim śnie. Ledwo jednak przysnąłem, gdy w pro­gu stanęła dziew­czy­na, co do której nie byłem pe­wien czy jest praw­dzi­wa, czy tez od­la­na z plas­ti­ku. Kil­ka cen­ty­metrów ma­kijażu, ob­cisła gu­mowa­ta spódniczka mi­ni, roz­jaśniane blond włosy i ma­sa różu kująca w oczy tak, że niemal zbierało mi się na kicha­nie. Usiadła dokład­nie nap­rze­ciw­ mnie, skrzyżowała no­gi, włożyła słuchaw­ki do uszu i po chwi­li zaczęła pod no­sem ćwier­kać jakąś piose­neczkę, która od ra­zu sko­jarzyła mi się z ro­syj­skim dis­co po­lo. Lus­tro­wałem ją wzro­kiem dłużą chwilę zas­ta­nawiając się, co za osbniczkę mam przed sobą i nie mogąc się zdecydować. Do­piero po kil­ku mi­nutach zwróciła uwagę na mo­je wle­pione w nią oczy.
- Co się ga­pisz? – piknęła głosi­kiem, który mo­men­talnie przy­wiódł mi na myśl dźwięki wy­dawa­ne przez chińską lalkę mo­jej kil­ku­let­niej bra­tani­cy.
- Mam przed sobą cieka­wy…okaz…więc się ga­pię. – od­parłem led­wo pow­strzy­mując się od śmiechu.
- Nie dla psa kiełba­sa. – piknęła ponownie.
Na mo­jej twarzy od­ma­lowało się zarówno zdzi­wienie co nies­mak. Po chwi­li jed­nak się otrząsnąłem.
- Nie schle­biaj so­bie. Kiełbasą nie gar­dzę, ale nie ja­dam paszte­tu. – od­parłem ze stoic­kim spokojem.
Zro­biła się czer­wo­na, po­tem niebies­ka, a następnie pur­pu­rowa. Wyglądała w tam­tej chwi­li jak in­dyk przed­rzeźniany przez dzieci na wsi. Na­puszo­na i kłapiąca żuchwą w nieudol­nych próbach ob­myśle­nia ja­kiejś ri­pos­ty. Os­ta­tecznie fuknęła tyl­ko i ce­remo­nial­nie wyszła z przedziału. Ryknąłem śmie­chem nie mogąc już dłużej się ha­mować. Gdzieś w środ­ku coś mówiło mi, że głup­ko­watą od­po­wie­dzią zbliżyłem się do po­ziomu te­go cu­daczka, ale ja­koś nies­pecjal­nie mnie to przejęło. Cza­sem nie zaszkodzi. Minęła po­łowa dro­gi. Przedział był w końcu pus­ty i na no­wo ogarnęła mnie nadzieja, że może jed­nak trochę odeśpię wczesną po­budkę. Już po kil­ku­nas­tu mi­nutach prze­konałem się jednak, jak bar­dzo się my­liłem. Tym ra­zem do przedziału wśliznęła się niewy­soka szczupła dziew­czy­na. Miała kruczoczar­ne włosy. Os­try ma­kijaż. Skórza­na blu­za dość wy­raźnie kon­tras­to­wała ze spod­niami, ma­low­niczo pos­trzępiony­mi tu i ówdzie. Na le­wym nad­gar­stku zauważyłem niewiel­ki ta­tuaż w kształcie kła. Brew miała przekłutą niewiel­kim kol­czy­kiem, a us­ta mieniły się czer­wienią jak­by dosłow­nie przed chwilą pos­ma­kowały krwi. Ten „okaz” za­cieka­wił mnie równie co pop­rzed­ni, jed­nak od­czu­cia co do obu dziew­czyn miałem nieco różne. Pos­ta­nowiłem poek­spe­rymen­to­wać i zacząłem się ga­pić na obecną to­warzyszkę w podróży równie łap­czy­wie co w pop­rzed­nią, by spraw­dzić jak za­reagu­je. Wyt­rzy­mała dłużej niż poprzedniczka, ale w końcu jed­nak skapitulowała.
- Pier­wszy raz widzisz człowieka? – mruknęła spo­koj­nym dźwięcznym głosem.
Uśmie­chnąłem się tyl­ko i oder­wałem wzrok kierując go ku oknu.
- Ludzi widziałem wielu, ale codzien­nie widzę no­wych. Każdy ko­lej­ny jest in­ny. W każdym coś mnie cieka­wi i zaskakuje.
Dziew­czy­na nie od­po­wie­działa tyl­ko zaczęła pożerać mnie wzro­kiem jak­by w kon­tra­taku do mo­jego niedaw­ne­go działania.
- Te­raz ty szu­kasz cze­goś we mnie? – za­pytałem w końcu.
- Wiesz, muszę przyz­nać, że nieźle to wy­kom­bi­nowałeś, – od­parła ig­no­rując py­tanie – pat­rze­nie się jest na­wet ciekawe.
Na mo­jej twarzy po­now­nie od­ma­lował się uśmiech. W końcu tra­fił się ktoś nap­rawdę cieka­wy, choć jak na iro­nię, wygląda chy­ba naj­dziw­niej ze wszys­tkich do­tychcza­sowych ludzi na­pot­ka­nych w tym po­ciągu. Wygląd jed­nak niewiele mówi o człowieku.
Z każdą mi­niętą stacją roz­mo­wa kleiła nam się co­raz bar­dziej. Jed­nak i tym ra­zem los wy­ciął mi nu­mer, bo nag­le oka­zało się, że do­jecha­liśmy do końca. Pożeg­na­liśmy się i ruszy­liśmy w swo­je stro­ny.

Zwykła podróż oka­zała się cieka­wym doświad­cze­niem. Nies­te­ty nie udało się pos­pać, ale ja­koś spec­jalnie mnie to nie mar­twiło. Na­pot­kałem kil­ka, mi­mo wszys­tko cieka­wych w swej dziw­ności osób. Każda po­kazała mi ja­kiś frag­ment świata, który mnie otacza. Dzięki nim nau­czyłem się, jak wiele jeszcze nie wiem o ludziach. Ko­niec końców nie wróciłem do do­mu z pus­ty­mi ręko­ma. Wie­czo­rem układając kur­tkę w sza­fie zauważyłem w kie­sze­ni małe za­winiątko. Od­winąłem pa­pier i uj­rzałem kil­ka słów skreślo­nych naprędce: „ Po­pat­rzy­my so­bie ra­zem jeszcze kiedyś? „ Pod spo­dem wid­niał nu­mer te­lefo­nu. Uśmiechnąłem się tylko. Zaw­sze lu­biłem ob­serwo­wać ludzi i roz­ma­wiać z ni­mi, ale od tam­tej po­ry stało się to dla mnie prawdziwym hobby.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-03-07 16:58:02

    Czy to w pociągu czy to w autobusie czy to na przystanku zawsze najciekawszymi ludźmi do rozmowy są osoby starsze. Nie marudzą, pośmieszkują, opowiedzą anegdotki.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-03-09 14:16:53

    albo zaczną rozpowiadać durnoty że za komuny było lepiej

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iBielsk.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do